ᴀ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʙɪᴛ ᴏғ ᴍᴀɢɪᴄ
Lubicie debiuty?
Ja tak, uwielbiam odkrywać nowych autorów i zatopić się w ich historiach. Zwłaszcza gdy są tak udane jak ta.
Jeśli macie ochotę na lekką, przyjemną i wciągającą fantastykę z elementami słowiańskiego folkloru, odrobiną mrocznej magii i grozy, a do tego szkołą magii oraz rodzinnymi sekretami, zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia po tę książkę.
Róża i Zamir to małżeństwo, które przybywa do Uroczyska nad Zakopanem po tajemniczej śmierci ciotki dziewczyny. Choć oboje mają różne charaktery, ich związek oparty jest na prawdziwym, głębokim uczuciu i wzajemnym wsparciu. To właśnie ono pomaga im odnaleźć się w nowej rzeczywistości, odkrywać tajemnice ciotki i wejść w świat magii, czasem zaskakujący a czasem niebezpieczny.
To była naprawdę fajna przygoda. Autorka ma lekkie pióro i potrafi działać na wyobraźnię. W ciekawy sposób pokazuje świat magii, słowiańskich wierzeń i fantastycznych istot. Odkrywamy tajemnice Złotego Zlotu, Koronnej Szkoły Czarodziejstwa i Cudotwórstwa oraz „rannych dusz”. Niespieszne tempo pozwala dokładnie poznać wszystkie postacie i w pełni poczuć klimat tej opowieści.
Bardzo polubiłam postacie poboczne, zarówno te ludzkie jak i magiczne. Kot Moher, przemieniona ciotka Alicja, Dobromiła i jej zwierzęta, Dalebor i profesor Ignatowicz to tylko niektóre z zapadających w pamięć bohaterów. Autorka z wyczuciem porusza ważne tematy, odkrywanie swojej tożsamości, różnice kulturowe i religijne, stratę i rodzinne traumy.
Całość czyta się przyjemnie, z zaciekawieniem i radością. Klimatyczna opowieść z odrobiną słowiańskiej grozy i tajemnicy pochłonęła mnie całkowicie. Nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam ostatnią stronę.
Odkryłam wiele tajemnic, ale wiem, że nie wszystkie zostały jeszcze rozwiązane. Mam ogromną nadzieję na kolejny tom, by móc dalej śledzić losy Róży, Zamira i ich niezwykłej rodziny.
Baśniowa atmosfera, magiczne zjawiska, ludowe wierzenia, a wszystko to dopełnione niepowtarzalnym, zakopiańskim klimatem. Bezsprzecznie, Paulina Kamforowska nakreśliła wyjątkową, oniryczną historię, w której przepada się bez pamięci!
"Ranne dusze" jest magiczną, nietuzinkową opowieścią, dopieszczoną solidną porcją fantastyki, ale i słowiańskiego folkloru. To porywająca od pierwszej strony, odurzająca, klimatyczna historia, pełna ludowych wierzeń i niezwykłości, która błyskawicznie zawładnie wrażliwym czytelniczym sercem. Autorka funduje bowiem czytającym iście magiczną podróż, przybierającą postać niemal namacalnego doświadczenia, które pozostanie w sercu na bardzo długo. Gwarantuję, że ta niespieszna lektura zafunduje Wam całą lawinę emocji, niezapomnianą przygodę i błogi relaks, który jest tak charakterystyczny dla powieści fantastycznych.
Bezsprzecznie, świat wykreowany przez autorkę należy do interesujących i zaskakujących. Wykazała się świetną wyobraźnią, ale również umiejętnie wplotła do fabuły stare słowiańskie wierzenia. Akcja rozgrywa się w okolicach Zakopanego, co dodaje historii wyjątkowego klimatu. Spotkamy tu także istoty nie z tego świata, takie jak czarownice, wampiry czy duszki opiekuńcze, dostajemy także możliwość odwiedzenie fascynującej Koronnej Szkoły Czarodziejstwa i Cudotwórstwa, do jakiej uczęszczać będą do niedawna nieświadomi istnienia magii bohaterowie. Gwarantuję, że każdy, kto lubuje się w mitologii słowiańskiej, a przy tym chętnie sięga po komfortowe książki, nakreślone błyskotliwym stylem, będzie zachwycony debiutem literackim Pauliny Kamforowskiej.
"Ranne dusze" to wyjątkowa, nieszablonowa, pełna zwrotów akcji, przyjemna powieść, przesycona magią, napięciem i słowiańską mitologią, która całkowicie odrywa od szarej rzeczywistości i funduje godziny relaksu oraz wytchnienia. Dajcie się porwać w niezapomnianą, pełną wrażeń i zjawisk nie z tego świata podróż, z której nie będziecie chcieli wrócić do normalnej rzeczywistości. Polecam gorąco!
Jako że jest to debiut autorki uważam, że książka jest naprawdę dobra, ma bardzo ciekawą fabułę, która wciąga od pierwszych stron. Dużo się w niej dzieje, a bohaterowie są naprawdę ciekawie wykreowani. Bardzo podoba mi się jak Róża i Zamir odkrywają magiczny świat i razem się w niego zagłębiają. Połączenie ateistki, do tego czarownicy z głęboko wierzącym chrześcijaninem jest dość niespotykane, mimo to ta dwójka doskonale do siebie pasuje. Uwagę również warto zwrócić na postać Moher, która jest bardzo barwną jednostką, z charakterem i własnymi przekonaniami. I chyba polubiłam ją najbardziej ze wszystkich bohaterów.
Jest to książka pełna magii, czarownic, wampirów, demonów, tajemnic i słowiańskich elementów. Wraz z bohaterami poznajemy ten niezwykły, magiczny świat, który naprawdę mógłby istnieć obok nas, a my byśmy o tym nawet nie wiedzieli.
Książka dla każdego kto chciałby poznać tajemnice Niebadaru i zagłębić się w tą magiczną opowieść.
Polecam i czekam na następne książki autorki.
Od pierwszych stron Rannych dusz poczułam wyjątkowy, górski klimat powieści: surowy domek w Tatrach, wspomnienia o jego poprzedniej mieszkance i delikatnie sączona magia natychmiast mnie porwały. Akcja toczy się niespiesznie, ale dzięki temu mogłam chłonąć każdy detal i w pełni zanurzyć się w atmosferze—idealnej zwłaszcza dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z fantastyką. Polubiłam wszystkich bohaterów: zadziorną ciotkę Alicję wcieloną w kota Mohera, ciepłe i kochające małżeństwo Róży i Zamira oraz dobrotliwą Dobromiłę, która daje schronienie nawet pająkom. Kamforowska wplotła w fabułę ważne tematy - od inności i prawa do istnienia po różnice kulturowo-religijne - z wyczuciem, bez moralizowania. Choć akcja nie pędzi, jej specyficzny urok sprawiał, że przez cały czas czytania uśmiechałam się i czułam czystą radość. Krótko mówiąc: to ciepła, klimatyczna opowieść, przy której świetnie się bawiłam.
„Ranne dusze” Pauliny Kamforowskiej to debiutancka powieść fantasy, która w moim odczuciu zaskakuje dojrzałością i odwagą w kreowaniu oryginalnego świata. Choć autorka dopiero stawia swoje pierwsze kroki na literackiej scenie, już teraz można zauważyć, że ma swój wyrazisty styl i wrażliwość, którą wnosi do gatunku urban fantasy osadzonego w polskich realiach.
Książka jest klasyczną powieścią fantasy z elementami grozy i przygodowej tajemnicy. Akcja rozgrywa się współcześnie, ale w scenerii, która mocno czerpie z atmosfery polskich gór, lasów i mglistych dolin. Kamforowska potrafi malować słowem i tworzy przestrzeń, w której realność i magia przenikają się w zaskakująco naturalny sposób.
Głównymi postaciami są Róża i jej mąż Zamir, para, która z jednej strony mierzy się z żałobą i poczuciem zagubienia, a z drugiej z własnymi nieuświadomionymi jeszcze darami i przynależnością do czegoś znacznie większego. Róża to postać bardzo empatyczna, złożona, ale nie przerysowana. Dobrze poprowadzona emocjonalnie, z wyczuwalnym konfliktem wewnętrznym. Zamir jest dla niej równoważnią, uważny, trochę wycofany, ale silny tam, gdzie trzeba.
Tematycznie „Ranne dusze” dotykają wielu uniwersalnych wątków: żałoby, przynależności, odkrywania swojej tożsamości, ale też lęku przed innością. Znajdziemy tu refleksje o tolerancji, o znaczeniu przeszłości i o tym, jak historia – zarówno rodzinna, jak i narodowa – potrafi wciąż rzucać cień na nasze życie.
Styl autorki jest lekki, ale nie banalny. Narracja prowadzona jest sprawnie i dynamicznie, a język, choć przystępny, bywa bardzo obrazowy i poetycki. Kamforowska umiejętnie korzysta z metafor, dialogi są naturalne, a opisy nie przytłaczają.
Mocną stroną książki jest jej atmosfera, pełna magii, niepokoju i melancholii. Świat przedstawiony jest bogaty, ale nie przytłaczający. Podobała mi się również konstrukcja bohaterów. Zwroty akcji są dobrze wyważone, a tempo zbalansowane tak, że ani razu nie miałam wrażenia nudy.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to momentami miałam wrażenie, że pewne fragmenty można było skrócić lub bardziej zagęścić. Niektóre opisy i wewnętrzne monologi Róży mogłyby być ciut krótsze bez utraty treści. Poza tym jedna czy dwie postacie mogłyby zostać bardziej rozwinięte, szczególnie te z drugiego planu, które zapowiadały się ciekawie, ale zniknęły zbyt szybko.
Osobiście „Ranne dusze” poruszyły mnie klimatem i wrażliwością. To książka, która zostawia po sobie ślad – subtelny, ale trwały. Zaskoczyła mnie dojrzałością i spójnością jak na debiut, a także tym, jak sprawnie łączy magię z emocjami. Na pewno zapamiętam ją jako piękną opowieść o tym, jak czasem musimy się zgubić, by odnaleźć swoje prawdziwe miejsce.
Róża i Zamir dziedziczą starą willę w okolicach Zakopanego po ciotce kobiety – brzmi jak klasyczne otwarcie fantasy. Mamy tu subtelną magię, organizację badającą nieumarłych, szkołę czarodziejstwa i... kota o imieniu Moher. To powieść pełna uroku, humoru i ciepła – idealna dla tych, którzy wolą ciepłą herbatę od wartkiej akcji i krwawych bitew.
Autorka nie tylko tworzy niesamowity klimat, ale też z ogromnym wyczuciem przemyca ważne tematy: inność, odmienność duchową i cielesną, prawo do bycia sobą – niezależnie od tego, kim lub czym się jest. Pojawiają się też wątki związane z tolerancją religijną i kulturową, które wybrzmiewają bardzo naturalnie – bez patosu, bez nachalności w tonie. To wszystko zostało podane w lekki, przystępny sposób, który nie przytłacza, a skłania do refleksji.
Bohaterowie są różnorodni, ciepło napisani i po prostu... ludzcy (nawet jeśli nie do końca są ludźmi). Róża i Zamir to przykład związku opartego na zaufaniu i trosce, a postacie drugoplanowe – jak Bożydar, Dobromiła czy Moher – dodają tej historii wyjątkowego uroku. Czuć, że autorka kocha swoich bohaterów i dba o każdy ich szczegół.
Ja? Czytałam z uśmiechem i totalnym zachwytem. To książka, która nie musi krzyczeć, żeby zrobić wrażenie.
@pkamforowska
Pozostańmy w kontakcie